Mam na imię Agnieszka,
i, choćbym chciała – nie mogę zacząć
od: ...od dziecka lubiłam gotować...
Od dziecka lubiłam jeść i w tym
byłam naprawdę dobra. Byłam starannie karmiona w domu; dużo
rodzinnie podróżowaliśmy i miałam okazję próbować i smakować
wielu różnych rzeczy. Wspólny posiłek był dla mnie zawsze punktem kulminacyjnym dnia, podróży, jednym z najsilniejszych wrażeń.
Nastoletnie kuzynki częstowały swoimi świątecznymi wypiekami, a ja nie czułam żadnego ukłucia zazdrości
i mam nadzieję, że Mama też nie czuła się wtedy gorzej niż inne mamy.
Nie gotowałam, nie kręciłam się po
kuchni, nie pytałam o przepisy, i w tym dobrym samopoczuciu
skończyłam studia; jako świeżo upieczona dizajnerka zdecydowałam
się na pracę z dala od domu rodzinnego i wyjechałam z Warszawy.
Emigracja zawodowa trwa w zasadzie do
dziś, tylko teraz mam dużo więcej garnków. Wtedy
wynajęłam kawalerkę z malutką jasną kuchnią i nie wiedziałam,
jak zrobić rosół. Większość wiedzy o gotowaniu od Mamy przyswoiłam przez
telefon, bo książki kulinarne na tamtym etapie wydawały się
napisane językiem dla wtajemniczonych.
I w miarę, jak coraz więcej czasu
poświęcałam na samodzielne przygotowanie posiłków, samo
gotowanie, poznawanie przepisów, tworzenie własnych, zajmowały
coraz większą część mojej świadomości i emocji. Złapałam
mocnego bakcyla; pochłaniałam książki kulinarne, wiedzę o
technikach, procesach i składnikach; chciałam wszystko nadrobić.
Przez krótki, ale intensywny czas
uprawiałam własny ogród, jadłam plony własnej, płodnej
lubelskiej ziemi i ten czas ukształtował moją miłość do kuchni
sezonowej, cyklicznej, organicznej. Ta przyroda do dziś pozostaje
moją największą inspiracją, dlatego często przewija się przez
ten blog.
Od dawna dokumentowałam kuchenne
wyzwania, fascynowałam się świeżymi składnikami, delikatesami, nowymi możliwościami. Ale - dzieci były zbyt małe, żeby
słuchać, rodzinę uszczęśliwiało zjadanie, a ja
miałam ochotę się tym jasno dzielić, bo pamiętałam, jaka była moja intensywna nauka gotowania; jak trudno było mi w
samotnych pionierskich poszukiwaniach.
Przygotowałam pierwszy materiał, i... poszło :) Ponad trzy lata temu.
Jeżeli dobrnęłaś/ąłeś do końca, to przeczytasz, że blog dzięki Wam, Czytelnikom, nabrał znacznie więcej sensu.
Czytajcie, korzystajcie, komentujcie, piszcie, pytajcie.
Pozdrawiam i zapraszam!
A.