16 sierpnia 2010

Biszkopt czekoladowy Le Marquis

Na „Mastering the Art of French Cooking” Julii Child* czekałam niecierpliwie, i w dniu, w którym do mnie pocztą dotarła, bardzo energicznie się do niej zabrałam.Nie interesowałam się tą pozycją poważnie aż do czasu, kiedy zabrnęłam w lekturę „Julie and Julia: My year of cooking dangerously”. To opowieść o wyzwaniu systematycznego realizowania przepisów właśnie z tej książki, i, według mnie, najsmakowitsza jej reklama. Pokuszona opisami pobudzającymi wyobraźnię i pracę ślinianek oraz obietnicą niesamowitej intensywności smaku postanowiłam wzbogacić swoją kulinarną bibliotekę o coś chyba innego niż dotychczas – podręcznik gotowania, rocznik 1961.
I... nie mogę się od tej książki odkleić od kilku dni, chcę jej coraz więcej. To staranne, poważne kompendium wiedzy o kuchni francuskiej, a jednak poprzeplatane masą osobistych, nieformalnych, łobuzerskich (?!) uwag. Czuć namiętność, wielki apetyt i miłość do jedzenia. A pokusa zrealizowania wszystkich prz
episów jest ogromna, bo to prawdziwy kurs gotowania.
Czuję, że trochę popracuję z tym dziełem, a dla posmakowania zostawiam przepis na biszkopt inny niż wszystkie, jakie do tej pory jadłam – delikatny, jednocześnie miękki i kruchy, wytwornie cze
koladowy – o jeszcze bardziej wytwornej nazwie Le Marquis.




Składniki (na okrągłą blachę o średnicy 24cm):
100 g czekolady (użyłam gorzkiej)
2 łyżki mielonej kawy
60 g miękkiego masła
3 jajka (białka i żółtka osobno)
85 g cukru pudru
szczypta soli
1 łyżka cukru
60 g przesianej mąki


Rozgrzać piekarnik do 175 stopni. Blachę natłuścić masłem.

Czekoladę i kawę umieścić w miseczce nad garnkiem z bardzo gorącą wodą; mieszać do ro
ztopienia czekolady i połączenia z kawą.

Zestawić znad gorącej wody i wmieszać masło, połączyć.Odstawić do ostygnięcia.

Utrzeć żółtka ze stopniowo dodawanym cukrem na jasną puszystą masę.

Białka ubić ze szczyptą soli na lekką pianę. Dodać łyżkę cukru i ubić na pianę sztywną.

Do utartych z cukrem żółtek wlać letnią mieszaninę czekolady, kawy i masła. Następnie dodać ćwierć piany z białek i delikatnie wymieszać. Dodać ćwierć mąki i mieszać dalej, stopniowo dodając białka i mąkę.

Nie zwlekając przelać masę do przygotowanej formy, wyrównać i delikatnie wstawić do nagrzanego piekarnika.

Piec przez 30 minut. Ciasto jest gotowe, kiedy drewniany szpikulec włożony do dna w s
am środek ciasta jest po wyjęciu suchy i czysty. Ciasto może nieco opaść, a wierzch - zmarszczyć.

Podawać oprószone cukrem pudrem.




*współautorki: Louissette Bertholle i Simone Beck.

8 sierpnia 2010

Ciasto drożdżowe

Czuję, że swoje zapiski MUSZĘ zacząć od ciasta drożdżowego. Sympatie są zmienne, ale w tym punkcie mojego życia kuchennego uważam je za podstawę. Być może wynika to z kompleksów wyhodowanych w czasach, kiedy rozpoczynałam swoją edukację kulinarną – zaraz po ślubie. Napierałam na kolejne drożdżowe przepisy, których efekty nie wyglądały zachęcająco... aż któregoś dnia ciasto nie opadło, i od tej pory żyjemy w zgodzie.
Ciast drożdżowych piekę dużo, ale to jest szczególnie intensywne – jajeczne, słodkie. Przepis pochodzi z pożółkłej instrukcji dobrego polskiego miksera ;)


Składniki (na blachę 25x35 cm):

Ciasto:
500 g mąki
5 jajek (potrzebne będą żółtka)
60 g drożdży
150 g cukru
250 ml mleka (ze względu na dietę karmiącej używam mleka rozwodnionego lub samej wody)
100 g masła
szczypta soli

Kruszonka:
2 czubate łyżki mąki
3 płaskie łyżki cukru waniliowego
1-2 łyżki zimnego masła


Topię masło i odstawiam, aby stygło.

Rozczyn przygotowuję z drożdży roztartych z łyżeczką cukru, letniego mleka (mleka z wodą lub wody) i łyżki mąki. Odstawiam. To spora porcja, więc radzę użyć większej miski, ten rozczyn szaleje!

Czekając aż ruszy, ucieram (w dużej, 4-5 litrowej misie) żółtka z cukrem na jasną puszystą masę.

Do utartych żółtek dodaję rozczyn, przesianą mąkę i szczyptę soli.

Wyrabiam (to ciasto wolę maszynowo) parę minut do dokładnego połączenia składników.

Dalej wyrabiając dodaję wąską strużką stopione masło (nie może być gorące). Wyrabiam dalej, aż ciasto wchłonie masło.

Jeżeli jest taka potrzeba, można dosypać łyżkę mąki – ciasto nie może być za rzadkie, musi być ciągnące i stawiać pewien opór. Można także na tym etapie dosypać garść lub dwie rodzynek – i zaczekać aż dobrze się w masie rozprowadzą.

Wyrobione ciasto powinno być zupełnie gładkie, i powinno zawierać pęcherzyki powietrza. Odstawiam na mniej więcej godzinę, przykryte serwetką w ciepłe miejsce.

Po tym czasie przekładam ciasto do formy; rozciągam w niej równomiernie i odstawiam do wyrośnięcia.

Po trzydziestu minutach posypuję ciasto kruszonką i wstawiam do zimnego piekarnika, ustawiając temperaturę na 160 stopni. Piekę ok. 50-60 minut.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...