Moje kolejne dziedzictwo - Mama robiła go bardzo często. To nasze rodzime comfort food, w dodatku kojące dla żołądka - bo to gotowane mięso, gotowane warzywa i ryż. Nie zaspokoją nastroju kulinarnych mocnych przeżyć, ale to dobra, cicha, subtelna domowa przystań. I nie zgodzę się z tezą, że to danie za łagodne; to niewiarygodne, jak całość odmienia kilka kropel z cytryny, nadając głębi i skomplikowania.
Bardzo wygodne, bo genialne do przygotowania "wcześniej", na dodatek - powstają dwa dania - rosół i danie główne.
Składniki (na 4-8 porcji):
1 kurczak (bądź korpus, dwa uda z podudziami, dwie piersi)
włoszczyzna na rosół (marchew, pietruszka, por, seler, cebula)
przyprawy do rosołu (ziarna czarnego pieprzu, ziela angielskiego, liście laurowe, sól)
2-3 łyżki mąki
sok wyciśnięty z połowy cytryny (lub więcej, do smaku)
kilka łyżek kwaśnej śmietany
Kurczaka podzielić na części: odciąć i odłożyć uda wraz z podudziami i piersi. (Można kupić części oddzielnie, ale uważam, że skoro i tak potrzebujemy wszystkich - tak jest logiczniej i taniej.)
Na korpusie ze skrzydełkami oraz z nogami, w dużym garnku, przyrządzić klarowny rosół (muszę zamieścić osobny przepis na tę podstawę!).
Przygotowania etapowe:
W tym momencie - jeżeli chcemy przyrządzić obiad na później - można przygotowania przerwać: gotowy rosół ze wszystkimi składnikami wystudzić, umieścić w lodówce. Przechowywałabym go tak nie dłużej niż dobę. Przechodząc potem do dalszych działań należy wywar znów doprowadzić do spokojnego zawrzenia.
Gdy rosół - "pykający" na minimalnym ogniu - będzie już gotów, należy dorzucić dwie piersi, i gotować ok. 25 minut (nieco dłużej, jeżeli wrzucone piersi były schłodzone).
Uwaga:
Piersi dodaję w ostatniej chwili, bo gotowane długo - stają się "suche" w środku. I nogi można dorzucić później - jakieś 20 minut przed piersiami. To już kwestia gustu - czy wolicie w potrawce mięso tak delikatne, że aż się "rozpadające", czy lekko stawiające opór.
Gdy mamy pewność, że żaden z kawałków mięsa nie jest już surowy ani zbyt twardy - odlewamy do niewielkiego rondelka ok. 600-700 ml gorącego rosołu.
Zagęszczanie sosu:
W szklance dokładnie mieszamy mąkę z odrobiną wody - tak, by powstała mieszanina o konsystencji słodkiej śmietanki. Nie może być za gęsta, bo trudno będzie nam ją rozprowadzić w sosie.
Ciągle energicznie mieszając - trzepaczką lub łyżką - połączyć mieszaninę wody i mąki z gorącym rosołem. Zagotować, sprawdzić konsystencję wedle gustu, mając na uwadze to, że dodamy jeszcze sok z cytryny i śmietanę. Jeżeli sos jest za rzadki - rozmieszać jeszcze odrobinę mąki z wodą i dodać do sosu. Po każdym dodaniu mąki do sosu - całość zagotować, by mąka nie pozostała surowa.
Doprawić sos solą i odrobiną pieprzu do smaku. Zdjąć z ognia.
Uwaga:
Sos można przygotować również tak, jak sos beszamelowy, mleko zastępując rosołem - nie jest jednak wtedy tak lekkostrawny i dietetyczny jak zwykły sos gotowany.
Wycisnąć sok z cytryny i dodawać smakując. Sos nie powinien być kwaśny, a raczej deliktanie kwaskowaty, przełamany, świeży, nieco "nieczytelny". (Długo, będąc dzieckiem, nie wiedziałam, co sprawia, że sos z rosołu, mąki i śmietany wcale nie smakuje jak rosół, mąka, ani śmietana..!)
Wyjąć mięso z rosołu, nieco odcedzić, ułożyć na ciepłym półmisku, dzieląc lub nie. Wyjąć także marchewki i ułożyć obok mięsa.
Śmietanę rozmieszać z odrobiną gorącego sosu (zahartować), tę mieszaninę wlać do sosu i wymieszać całość. Jeżeli jest teraz za gęsty - można dolać nieco gorącego rosołu.
Przelać sos do ciepłej sosjerki.
Mięso podawać z ryżem, marchewkami, obficie polewając białym sosem.
Po drugiej stronie rodziny również przepis się zadomowił i zawsze stawia na nogi :) Jak widzę udało mi się odtworzyć przepis niemal idealnie ze smaków bez pytania Mamy (o cytrynie w sosie nie pomyślałam - muszę spróbować). Polecam wszystkim bo na Pomorzu nie jadłam tego dania nigdzie, a jest czego żałować! Ewa i Karol
OdpowiedzUsuńMiło, że pamiętasz. Za Twojego dzieciństwa czasem jeszcze stać nas było na cielęcinę w takim wydaniu. To dopiero był smak. Chociaż nagryźć, a w zasadzie narzuć, trzeba się było dużo więcej.
OdpowiedzUsuńJa z wiekiem lubię to danie coraz bardziej. Teraz dodaję zawsze, oprócz marchewki z rosołu, jeszcze kalafior i brokuły. I wtedy ma to danie jeszcze jedną zaletę - jak nie boję się trochę przytyć, jem więcej ryżu (jest fantastyczny z tym kwaśno śmietanowym sosem), a jeśli przytyć nie chcę zdecydowanie, to ryż traktuję zaledwie jako składnik niezbędny do uzyskania kompozycji smakowej, a jem przede wszystkim mięso + gotowane warzywa.I jeszcze sypię dużo kopru, oczywiście jak mam.
Zachęcam wszystkich do spróbowania.Nie potrzeba ani dużo kasy, ani dużo czasu, ani wysiłku. Trochę wyczucia, żeby sos był kwaśny, ale nie wyczuwało się w nim cytrynowy (wyciskam delikatnie). Podróby z octem dla mnie są nie do przejścia.
Rozpisałzm się - przepraszam, ale dawno już nie było okazji.
Dziękuję Wam Kochani!!!
OdpowiedzUsuńŚlinka cieknie na sam widok :-)
OdpowiedzUsuńBardzo apetyczne te smaki dzieciństwa. Smacznie tutaj u Ciebie.
OdpowiedzUsuńPiekarniczku, Masiaczko, bardzo dziękuję! Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie przepadałam jako dziecko za gotowanym mięsem, wręcz mnie odrzucało. Ale ten przepis wydaje się naprawdę smaczny i może się przekonam ;)
OdpowiedzUsuńTakie smaczne jedzonko każdego przekonuje!
UsuńWygląda przepysznie!!
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie http://ciastkokarmelczekoladka.blogspot.com
SUPER WŁAŚNIE DZISIAJ GOTUJĘ ROSÓŁ I KARCZAKA NA OBIAD)dZIĘKI ZA PRZEPIS POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam takiego połączenia, ale wygląda smacznie.
OdpowiedzUsuń